No więc wczoraj zrobiłam te schodki. Żadna tam wielka rzecz, bez szaleństwa. Ot, po prostu żeby móc pokazać, jeśli ktoś nie może się zdecydować jakiego rodzaju kartkę chce mieć...
Takie coś wyszło:
Teraz pora na drugie od końca - pudełka. Coś mi się zdaje, że już się od nich nie uwolnię :D
Panie z przedszkola mojej córki zapytały, czy mogłabym dla nich zrobić takie pudełka. Chciałyby, żeby dzieci samodzielnie ozdobiły je na Dzień Matki. Tak więc prezentuję zdjęcia półfabrykatów :D
Pierwsza partia:
Druga:
Zdjęcie trzeciej dorzucę jak tylko je odnajdę :D Zapisałam je sobie w jakimś dziwnym miejscu i nie mogę trafić :D Ostatnia partia to było 8 sztuk. W sumie zrobiłam 38 pudełek... Pod koniec pracy myślałam sobie, że jak to dobrze, że Martyśka chodzi do małego prywatnego przedszkola a nie do wielkiego molocha :D
No i dochodzimy do clou wieczoru, czyli do Dnia Matki. Moja niezrównana córka obdarowała mnie własnoręcznie ozdobionym pudełeczkiem
oraz wspaniałym portretem:
Dumna i blada powiesiłam portret nad łóżkiem. Będę go używać do wizualizacji - jestem na nim taaaka szczupła!
I tym optymistycznym akcentem , z nadzieją zwizualizowania sobie fantastycznej szczupłej sylwetki, żegnam się na dzisiaj :)
Do zobaczenia!